Nic nie trwa wiecznie, wszystko się zmienia. Ten co dużo ma, może za chwilę nic nie mieć, a ten co nic nie ma, może mieć dużo. Twój stan, o ktorym piszesz, wierzę że jest przejściowy WPHUB. Nie umiem sobie poradzić po śmierci mamy. Jak żyć, żeby nie cierpieć? Witam, jestem 24-letnią kobietą. 2 lata temu umarła moja mama (dodam, że była mi bardzo, bardzo bliska). Od tamtej pory życie zaczęło systematycznie zawalać się. W punkcie kulminacyjnym mojego cierpienia głowę miałam pełną myśli samobójczych. Zapewniamy wsparcie finansowe na wypadek śmierci dziecka (jeśli ma ono mniej niz 25 lat). Wypłacimy kwotę, na którą zawarte jest ubezpieczenie (tzw. sumę ubezpieczenia). Kwotę tę znajdziesz w polisie. Wypłatę z ubezpieczenia możesz przeznaczyć np. na: Jak poradzić sobie z winą po śmierci dziecka | Newsweek. „Mówi, że weźmie linę, skończy ze sobą. Kiedyś mu wykrzyczałam: no to weź i skończ!”. Wersja audio dostępna tylko w Michał Wójcik cierpi po śmierci Jani: "Wie, że musi żyć i pracować dla dziecka". Przyjaciel Michała Wójcika zabrał głos po śmierci Jani: "To straszna tragedia. Michał jest w bardzo ciężkim stanie psychicznym". W ostatnim czasie w mediach pojawiła się druzgocąca informacja o śmierci ukochanej Michała Wójcika. Tren XI jest kolejnym wyrazem załamania się filozofii poety. Kochanowski traci swą wiarę w cnotę, przytaczając słowa podobno wypowiedziane przed śmiercią przez Brutusa: „Fraszka cnota”. Poeta twierdzi, iż nie warto żyć cnotliwie, ponieważ los doświadcza jednakowo ludzi cnotliwych jak i tych nie dbających o reputację. . 89 odp. Strona 1 z 5 Odsłon wątku: 14703 Zarejestrowany: 18-03-2008 10:47. Posty: 6183 IP: Poziom: Szkolniak 18 września 2008 12:57 | ID: 6242 Sprawdzą to amerykańscy i brytyjscy naukowcy. "Ich badania zostaną podzielone na dwa etapy. W pierwszym naukowcy i lekarze przeprowadzą wywiady z ok. 1,5 tys. pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną - brak aktywności mózgu lub serca - i spytają ich, czy faktycznie "opuścili ciało". Drugi fragment badania zapowiada się bardziej interesująco. Skoro większość pacjentów, którzy są pomiędzy życiem a śmiercią twierdzi, że w tym czasie unoszą się nad stołem operacyjnym, naukowcy postanowili przygotować się na podobne przypadki. Pomysł jest prosty - w salach operacyjnych umieszczą obrazki, których zobaczenie będzie możliwe tylko z perspektywy sufitu. W ten sposób sprawdzą, czy kolejni pacjenci w stanie śmierci klinicznej będą w stanie powiedzieć im, co znajduje się na ilustracjach." Co myślicie o takich badaniach? A może ktoś zna kogoś, kto był w stanie śmierci klinicznej? 18 września 2008 18:17 | ID: 6262 Ja osobiscie wierzę w "życie po życiu"! Kiedyś, bardzo zaciekawila mnie seria właśnie pod tym tytułem. Wydania nie pamiętam, ale w 100 % było to wydawnictwo katolickie. Były tam zawarte, opowiadania właśnie ludzi po przejściu przez tzw. "śmierć kliniczną". Wszystkie przypadki były omawiane przez, księży zajmujących sie tymi przypadkami. Bardzo ciekawa lektura. Czy badania coś nam dadzą. Może poprawią nasze samopoczucie ale większej rewolucji nie uzyskamy. Bo też czemu by to miało służyć. Ja opuszczam ciało bardzo rzadko, choć kiedyś zdarzało się po wypiciu większej ilości "ognistej wody" :) I na koniec - NIC CO LUDZKIE NIE JEST NAM OBCE A sprawy "zaświatów" nic nie zmienią, w naszym postępowaniu. 2 Marcin1984 Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 22-09-2009 11:00. Posty: 2879 29 października 2010 13:34 | ID: 318710 hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy? 3 Bartt Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 06-05-2009 22:23. Posty: 5452 29 października 2010 13:38 | ID: 318711 29 października 2010 13:39 | ID: 318712 Marcin1984 napisał 2010-10-29 13:34:19hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy?Tak i też mam taką nadzieję:) 29 października 2010 15:26 | ID: 318794 "Miałem uczucie, że poruszam się w głębokiej, bardzo ciemnej dolinie. Ta ciemność była tak głęboka i nieprzenikniona, że absolutnie nic nie widziałem, ale było to najcudowniejsze, wolne od zmartwień przeżycie, jakie można sobie wyobrazić". "Wszystko było czarne, tylko gdzieś w dali przed sobą widziałem światło. Było niezwykle jasne, ale z początku niezbyt duże. Powiększało się w miarę jak się zbliżałem. (...) Pomyślałem »Jeśli już mam umrzeć teraz, to wiem, kto czeka na mnie tam na końcu, w tym świetle«". "Unosiłam się nad stołem i widziałam wszystko, co robili. Z całą pewnością wiedziałam, że umieram. A jednak martwiłam się o moje dzieci, o to, kto się nimi zaopiekuje. Nie byłam jeszcze gotowa, żeby odejść. Bóg pozwolił mi żyć". Raymond Moody 6 SKORPION1 Zarejestrowany: 06-07-2010 16:49. Posty: 2214 29 października 2010 16:00 | ID: 318817 Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna . Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono . Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ... tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów 7 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 29 października 2010 16:13 | ID: 318827 8 soniavenir Poziom: Starszak Zarejestrowany: 19-01-2010 17:22. Posty: 1183 29 października 2010 16:58 | ID: 318835 SKORPION1 napisał 2010-10-29 16:00:13Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna . Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono . Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ... tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów 6/ nawet taki film "21 gramów", z Seanem Pennem, bardzo fajny. Ja jestem na etapie myślaenia, ze po śmierci nie ma nic, a to całe niebo itp. to tylko po to, zeby nas uspokoić. Ale może kiedyś zmienię zdanie... 29 października 2010 19:22 | ID: 318921 A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :) 29 października 2010 20:39 | ID: 318988 PRZYPADEK 2 -Wywiad hipnotyczny. Dr N.: Czy odczuwa pan silny ból z powodu strzały ? P.: Tak... grot rozdarł mi gardło... umieram (pacjent zaczyna szeptać, trzymając się rękoma za gardło). Duszę się... krew płynie... Will ( mąż) mnie podtrzymuje... ból... straszliwy... teraz wychodzę... tak czy inaczej, to już koniec. Uwaga: Dusze często opuszczają swoje ludzkie ciała na kilka chwil przed rzeczywistą śmiercią, kiedy doświadczają silnego bólu. Któż mógłby je za to winić? Niemniej jednak, pozostają w pobliżu umierającego ciała. Po zastosowaniu technik uspokajających, przeniosłem tego człowieka ze stanu podświadomości do nadświadomości, aby mógł przejść do wspomnień duchowych. Dr N.: W porządku, Sally, zaakceptowałaś fakt, że zostałaś zabita przez Indian. Czy mogłabyś opisać mi dokładnie uczucie, jakiego doświadczyłaś w chwili śmierci? P.: Jak siła... pewnego rodzaju... wypychająca mnie do góry z mojego ciała. Dr N.: Wypychająca cię? Dokąd? P.: Zostaję wyrzucona na zewnątrz przez czubek głowy. Dr N.: Co zostaje wyrzucone? P.: No - ja! Dr N.: Opisz, co znaczy „ja”. Jak wygląda rzecz, która jest tobą, wychodząca przez czubek głowy twojego ciała ? P.: Jak światełko wielkości główki od szpilki... promieniujące... Dr N.: W jaki sposób emitujesz światło ? P.: Z mojej energii. Wyglądam trochę jak przezroczysta biel... moja dusza... Dr N.: A czy ta świetlista energia po opuszczeniu twego ciała pozostaje niezmieniona? P.: (pauza) Wydaje się, że odrobinę rosnę... kiedy się obracam. Dr N.: Kiedy twoje światło rozszerza się, to jak wyglądasz? P.: Jak cienki sznurek... zwisający... Dr N.: A jak w rzeczywistości odczuwasz proces opuszczania ciała? P.: No cóż, jakbym zrzuciła skórę... tak jak obiera się banana. Po prostu w jednej chwili tracę moje ciało! Dr N.: Czy to uczucie jest nieprzyjemne? P.: Och, nie! Cudownie jest czuć się tak wolnym, nie odczuwać więcej bólu, ale... czuję się... zdezorientowana... Nie spodziewałam się, że umrę... (w głos mojego pacjenta wkrada się smutek, a ja chciałbym, żeby pozostał on jeszcze przez chwilę skupiony bardziej na swojej duszy niż na tym, co dzieje się z jego ziemskim ciałem). Dr N.: Rozumiem, Sally. Odczuwasz w tej chwili jako dusza niejakie pomieszanie. W twojej sytuacji jest to naturalne, biorąc pod uwagę, co przeszłaś. Odpowiedz teraz na moje pytania. Powiedziałaś, że unosiłaś się. Czy tuż po śmierci jesteś w stanie krążyć bez ograniczeń.? P.: To dziwne... to tak, jakbym była zawieszona w przestrzeni pozbawionej powietrza... nie ma ograniczeń... nie ma grawitacji... jestem nieważka. Dr N.: Czy masz na myśli, że jest to czymś w rodzaju próżni? P.: Tak... Nic wokół mnie nie ma stałej masy... Nie ma przeszkód, w które można by uderzyć... Dryfuję... Dr N.: Czy możesz kontrolować swoje ruchy, kierunek, w jakim zmierzasz? P.: Tak... mogę do pewnego stopnia, ale odczuwam... przyciąganie... do białej światłości... jest tak jasno. Dr N.: Czy natężenie światłości jest wszędzie takie samo? P.: Jaśniej... z dala ode mnie... w kierunku mojego ciała jest trochę ciemniejsza... biała... szara... (zaczyna płakać) och, moje biedne ciało... Nie jestem jeszcze gotowa odejść ( pacjent cofa się w fotelu, jakby się czemuś sprzeciwiał). Dr N.: W porządku, Sally, jestem z tobą. Chcę, żebyś się odprężyła i powiedziała mi, czy siła, która wyciągnęła cię przez głowę w momencie śmierci, nadal cię ciągnie i czy możesz ją powstrzymać? P.: (milczy) Kiedy uwolniłam się od swego ciała, ta siła zelżała. Teraz czuję jakby trącanie łokciem... odciągające mnie od mojego ciała... Nie chcę jeszcze iść... ale coś domaga się, abym zaraz poszła. Dr N.: Rozumiem, Sally, ale podejrzewam, iż w pewnym sensie uczysz się dopiero panowania nad tym. Jak byś opisała tę ciągnącą cię rzecz? P.: Jakiś... rodzaj magnetycznej... siły... ale... Chcę zostać trochę dłużej... Dr N.: Czy twoja dusza może przeciwstawić się tej sile tak długo, jak ty tego pragniesz? P.: (następuje długa przerwa, podczas której odnoszę wrażenie, że pacjent prowadzi wewnętrzną dyskusję ze sobą w swoim poprzednim wcieleniu jako Sally) Tak, mogę, jeśli naprawdę chcę zostać. ( mój rozmówca zaczyna płakać) Och, to okropne, co te dzikusy zrobiły z moim ciałem. Wszędzie na mojej ślicznej niebieskiej sukience jest krew... Mój mąż Will stara się mnie podtrzymać, wraz z naszymi przyjaciółmi walczy nadal z plemieniem Kiowa. Uwaga: Wzmacniam obraz ochronnej tarczy wokół pacjenta, jest to bardzo ważny element techniki uspokajającej. Dusza Sally nadal krąży nad jej ciałem po tym, jak przesunąłem w czasie tę scenę do momentu, kiedy strzelcy z platformy kolejowej odpędzają Indian. Dr N.: Sally, co twój mąż robi tuż po ataku? P.: Och, dobrze... nie jest ranny... ale... ( ze smutkiem) trzyma moje ciało... płacze nade mną... nie może nic dla mnie zrobić, lecz wydaje się, że jeszcze sobie tego nie uświadamia. Jestem zimna, ale jego dłonie obejmują moją twarz... całuje mnie. Dr N.: A co ty teraz robisz? P.: Jestem ponad głową Willego. Staram się go pocieszyć. Chcę, żeby czuł, że moja miłość naprawdę nie odeszła... Chcę, aby wiedział, że nie utracił mnie na zawsze i że znowu go zobaczę. Dr N.: Czy twój przekaz do niego dociera? P.: Jest tak wiele smutku, ale on... wyczuwa to, co najważniejsze... Wiem o tym. Nasi przyjaciele otaczają go... i w końcu nas rozdzielają... chcą na nowo ustawić wagony i ruszać dalej. Dr N.: A co się dzieje teraz z twoją duszą? P.: Nadal powstrzymuję odciąganie.... Chcę zostać. Dr N.: Dlaczego? P.: No cóż, wiem, że jestem martwa... ale nie jestem jeszcze w stanie opuścić Willego i... chcę zobaczyć, jak mnie chowają. Dr N.: Czy w tej chwili widzisz lub wyczuwasz wokół siebie jakąś inną duchową istotę ? P.: (pauza) Są blisko... wkrótce je zobaczę... Czuję ich miłość tak, jak chcę, aby Will czuł moją... Czekają, aż będę gotowa. Dr N.: Czy w miarę upływu czasu jesteś w stanie pocieszyć Willego? P.: Próbuję dotrzeć do jego umysłu. Dr N.: Udaje ci się to? P.: (pauza) Myślę, że... odrobinę... on mnie czuje... zdaje sobie sprawę... z miłości... Dr N.: W porządku, Sally teraz posuniemy się naprzód w czasie względnym. Czy widzisz swoich przyjaciół z wagonu? Czy widzisz, jak kładą twoje ciało w jakimś grobie? P.: ( Głos jest bardziej pewny) Tak, pochowali mnie. Nadeszła dla mnie pora, aby odejść... Teraz przychodzą po mnie... Ruszam... w stronę jaśniejszego światła... cdn. 11 SKORPION1 Zarejestrowany: 06-07-2010 16:49. Posty: 2214 30 października 2010 09:13 | ID: 319158 Swoją chwilę śmierci każdy przeżywa inaczej i o tym trzeba pamiętać . U jednych dostrzegamy przerażenie w ich oczach , inni odchodzą z uśmiechem-spokojnie i majestatycznie. Prawdziwej drogi tego co odchodzi z ciała ( przez jednych nazwanego "duszą", w kulturze Egiptu -"Ka" ) ludzkość najprawdopodobnie nigdy nie pozna . Może to i lepiej ! Nie wyobrażam sobie "cukierkowego świata" gdzie jeden przez drugiego stara się być miły i usłu żny po to tylko żeby po śmierci mieć się czym okazać . Nie wyobrażam też sobie bezwzględnego terroru na ziemi tyranów którzy nie musieli by się bać kary po drugiej stronie . 12 ducinaltum Zarejestrowany: 10-12-2009 23:12. Posty: 1300 30 października 2010 12:07 | ID: 319237 Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… 30 października 2010 13:32 | ID: 319259 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… Fajny ten dialog. 30 października 2010 13:37 | ID: 319260 PRZYPADEK 3 Dr N.: Opuszczasz teraz ciało. Zaobserwuj, jak oddalasz się coraz bardziej od miejsca, w którym umarłaś, od Ziemi. Zrelacjonuj mi to, czego doświadczasz. P.: Przede wszystkim... blisko Ziemi było bardzo jasno... teraz jest trochę ciemniej, ponieważ weszłam do tunelu. Dr N.: Opisz mi ten tunel. P.: Jest pusty i ciemny, a na jego końcu znajduje się mały krąg światła. Dr N.: Dobrze, a co teraz się z tobą dzieje? P.: Czuję szarpnięcie... delikatne pociągnięcie... Sądzę, że mam przepłynąć... przez ten tunel. I robię to. Jest teraz bardziej szaro niż ciemno, ponieważ świetlisty krąg rozszerza się przede mną. To tak jakby... (pacjentka przerywa) Dr N.: Mów dalej. P.: Jestem przywoływana ? P.: (zniża głos) Jest tak... nadal... to takie ciche miejsce... Znajduję się w miejscu przebywania dusz... Dr N.: Czy w tej chwili jako dusza doznajesz jeszcze jakichś innych wrażeń? P.: Myśl! Czuję... wszędzie wokół mnie potęgę myśli. Ja... Dr N.: Po prostu całkowicie się odpręż i pozwól twoim wrażeniom napływać swobodnie, kiedy będziesz zdawała mi dokładną relację z tego, co się z tobą dzieje. Proszę, mów dalej. P.: A więc, trudno to ubrać w słowa. Czuję... myśli pełne miłości... braterstwa... empatii... i jest to połączone z... oczekiwaniem... tak jakby inni... czekali. Dr N.: Czy czujesz się bezpiecznie, czy raczej jesteś trochę przestraszona? P.: Nie boję się. Kiedy byłam w tunelu, byłam bardziej... zdezorientowana. Tak, czuję się bezpiecznie... Jestem świadoma myśli docierających do mnie... pełnych troski... napełniających mnie wiedzą. To dziwne, ale jest również tu, wokół mnie, zrozumienie tego, kim jestem i dlaczego teraz się tu znajduję. Dr N.: Czy dostrzegasz wokół siebie jakiekolwiek oznaki tego, o czym mówisz? P.: (cichym tonem) Nie, wyczuwam to - wszędzie harmonia myśli. Dr N.: Wspomniałaś o substancjach podobnych do chmur, które otaczały cię po wyjściu z tunelu. Czy znajdujesz się w niebie ponad Ziemią? P.: ( pauza) Nie - to nie to - ale zdaję się płynąć przez te jakby chmury, które są odmienne od ziemskich. Dr N.: Czy w ogóle widzisz Ziemię? Czy jest pod tobą? P.: Może jest, ale nie widziałam jej, odkąd weszłam do tunelu. Dr N.: Czy odczuwasz, że jesteś nadal połączona z Ziemią, może w innym wymiarze? P.: To możliwe - tak. W moim mniemaniu Ziemia wydaje się bliska... i nadal czuję się z nią połączona... ale wiem, że znajduję się w innej przestrzeni. Dr N.: Co jeszcze możesz mi powiedzieć o swoim nowym miejscu pobytu? P.: Jest nadal trochę... mroczno... ale wydostaję się stąd. cdn 15 soniavenir Poziom: Starszak Zarejestrowany: 19-01-2010 17:22. Posty: 1183 30 października 2010 20:58 | ID: 319429 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…Świetne!!! 16 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 30 października 2010 21:04 | ID: 319435 Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje... 17 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 30 października 2010 21:04 | ID: 319436 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…Dobre, dobre ;) 18 Justyna mama Łukasza Zarejestrowany: 09-10-2010 22:03. Posty: 7326 30 października 2010 23:02 | ID: 319529 Też tak myślę, ale przecież wywoluję się duchy i coś się dzieje to chyba ktoś tam jest za światami? oliwka napisał 2010-10-30 21:04:53Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje... 30 października 2010 23:38 | ID: 319542 ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :) W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:- Wierzysz w życie po porodzie?- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później… Bardzo dobre porównanie... 20 Tigrina Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06. Posty: 4674 30 października 2010 23:54 | ID: 319549 jagienka napisał 2010-10-29 19:22:19A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :)I ja podobnie myślę... “Dzień z życia Aniołka, czyli wiersze po śmierci dziecka. Pamiętam jak to było..ktoś mnie łaskotał a potem… A potem już tak chciałam wyjść…tam do Was i wyciągnęli mnie, ale tatuś się odwrócił, a Ty Mamo płakałaś Dotknęłam policzków Twoich – zapłakałaś mocniej, chciałam przytulić tatusia, ale się tylko skulił… Dlaczego? Chciałam krzyczeć, bo byłam blisko, ale nie widzieliście. A moje pieszczoty sprawiały Wam ból. Wtedy przyszła po mnie… Nie przedstawiła się.. zabrała na chmurkę i pogłaskała po główce. Powiedziała, że jeszcze troszkę i mnie zobaczycie, i będziemy się uśmiechać. Powiedziała, że nauczy mnie wszystkiego. Zapytałam, dlaczego jestem tutaj. Podobno wszystkie dzieci wracają na chmurki, kiedy ich skrzydełka są zbyt duże. To znaczy, że jeszcze nasze duszyczki nie są gotowe, by zejść na ziemię, by stawić czoło trudom codzienności. Mądre słowa, za dużo… Zasnęłam. Kilkanaście minut później obudziła mnie. Powiedziała, że czas na lekcje. Zabrła mnie do Was. Zabawne, ale byliście w domku już. Nadal płakaliście. Byłam zła. Tak zła, że tyle bólu, że tęsknicie do mnie a ja do Was, choć się nie widzimy. Moja nauczycielka wyjaśniła, że nie mogę się denerwować. Tak właśnie sprawiam, że bardziej boli, że moja cierpliwość nauczy Was uśmiechu i że kiedyś się spotkamy. Podglądam Was co kilka minut. Patrzę, jak się bawicie z moim rodzeństwem. Zazdroszczę. Ale kocham Was wszystkich. Dla Was płyną dni, miesiące, lata. A dla mnie to sekundy, minuty, godziny. Tak wolno. Ale postanowiłam zamrugać. Mrugnęłam oczkiem. Uśmiechnęłaś się! Zobaczyłaś ten błysk Słońca i uśmiechnęłaś się do mnie. Tata też! Te dwa ciepłe uśmiechy tulę do serduszka, tulę mocno. Teraz błyskam co kilka minut i się uśmiechacie. Czasem do nieba, czasem do dzieci, czasem do siebie, a ja chowam to i podglądam Wasze spokojne życie. Przyszła…przyszła i powiedziała, że mamy ważne zadanie… Pokazała mi samotnego zapłakanego Aniołka. Kazała zabrać za rączkę. Powiedziała, że minęło dość minut i muszę zaprowadzić maleństwo do Twojego brzuszka. Że ma już dość słabiutkie skrzydełka i może zejść i że potrzeba mu ciepła. Nigdy nie zapomnę tej godziny. Dla Ciebie minęły wieki i wiem, że nadal pamiętacie… Zobaczyłaś dwie kreseczki… Płakałaś. Ty, Tatuś.. płakaliście razem. A ja stałam przy Was i głaskałam brzuszek uspokajając. Już czas… Poczujesz ruchy. Idę połaskotać brzuszek. Gili gili Auć kopie Gili gili Auć znowu kopie. Och jak cudownie! Tulę, głaszcze, a Wy się śmiejecie. To ciepło z Waszej radości sprawia, że mogą fruwać wysoko. Och minęło kilka sekund Oj!!! Zapomniałam Mamusiu! Znowu płaczecie. Mamusiu nie… Przepraszam, już łaskocze, już maleństwo kopie. Nic nam nie jest. Nic Wam nie jest. No gili gili gili gil I wielki kopniak Ufff Uspokoiliście się… Tak przewędrowałam z Wami w moim świecie minuty, a w Waszym miesiące i lata. Już czas wyjść, już przychodzę i budzę maleństwo, a ty czujesz pierwsze skurcze. Cierpisz… ale jednocześnie cieszysz się. Głaszczę Ciebie, by mniej bolało. Wołam Maleństwo, by szybciej wyszło. Jest! Po tylu godzinach się wydostało, choć dla mnie to tylko mgnienie Od tej pory mogę tylko Was obserwować, mrugać Wam, a czasem szeptać. Wiem, że pamiętacie. Jeśli znowu będę musiała zaprowadzić Aniołka do Twego brzuszka, by przemieniło się w maleństwo, będę bliżej. Jeśli nie, będę czuwać, aż minął moje 24 godziny i lata Waszego życia Przyjdę wtedy do Was i przytulę. Przyjdę i powiem, jak tęskniłam, i wtedy znowu się dotkniemy. Bez łez, bez żalu. A teraz tylko spoglądam z uśmiechem i już nie zazdroszczę, bo choć nie mogę Was dotykać, to mogę pilnować, by nic Wam się nie stało. Kocham Was. Każdy błysk słońca, każdy szum drzewa, każda kropla rosy, każdy raz, gdy zatrzymujecie się i zachwycacie światem, to moje wyszeptane kocham do Was… Twego powrotu czekam na próżno. Twe serce zimne, nie bije wcale, ile bym dała by biło dalej. Kolory świata przechodzą w jesień, a ja samotna chodzę po lesie. Lecz las to ludzi obcych, dalekich, co patrzą na nas słabych, kalekich. Kalectwem moim na całe życie, będzie żałoba po małym bycie. Które zjawiło się niespodzianie i nastawiona na jego trwanie nie będę nigdy z tym pogodzona że go tu nie ma w moich ramionach Po mej Iskierce pustka została Gdzie teraz jesteś Iskierko mała? Siedzi aniołek wśród gwiazd miliona I patrzy na Ciebie Matko zamyślona Patrzy jak płaczesz po kątach skrycie Jak starasz się na nowo ułożyć swe życie Jak walczysz z trudami dnia codziennego I jak tęsknisz do Dziecka? do Synka swojego Jak tłumaczysz bliskim i dalekim Że byłem Dzieckiem, że byłem Człowiekiem Że choć malutki w Twym sercu schowany Byłem Twym Synkiem? kochanym i oczekiwanym Matko kochana? Twój ból nie ustaje Wiedz, że mnie również serce się kraje Lecz widać tak być już musiało Że teraz osobno, choć wcześniej jedno ciało Gdy smutno Ci będzie, gdy świat Cię znów wkurzy Popatrz w niebo, na księżyc duży Tam zawsze ja? gdy taka potrzeba Mrugnę do Ciebie z obłoków nieba Siedzi Aniołek na chmurce niebieskiej I śle do Matki swe wielkie serce Śle pocałunki i uśmiechów kilka Śle buziak duży? przecież to chwilka Przychodzi w nocy, gdy sen jest spokojny Przychodzi do Mamy? wtedy jest wolny Razem się tulą i spacerują Razem się bawią i razem malują Razem w sklepiku zabawki kupują Lub nad Bałtykiem bursztyny znajdują Lecz sen kiedyś minie i Mama zostanie Anioł odleci.?Nie odchodź Kochanie!!! Zostań tu ze mną, bym zawsze wiedziała Że nigdy Tobie już krzywda nie będzie się działa? Ja Mamo wrócę? w Twój sen radosny Wrócę nim przyjdzie pierwszy dzień wiosny Wrócę i znów razem będziemy Robić te rzeczy o których tylko my wiemy Życie po tak dotkliwej stracie jest trudne, ale na pewno możliwe, a nawet w końcu ponownie bliskiej osoby zawsze jest bardzo trudnym i bolesnym przeżyciem i nigdy nie jesteśmy na nią dostatecznie gotowi – nawet jeśli okazuje się nieuniknioną konsekwencją długiej choroby. Jednak o ile liczymy się z możliwością odejścia osób ze starszych pokoleń, o tyle utrata dziecka jest o wiele cięższa do zaakceptowania, gdyż wydaje się sprzeczna z naturalnym porządkiem. Jak można sobie pomóc przejść przez ten trudny czas żałoby?Proces ten jest oczywiście bardzo osobisty i może trwać różną długość czasu (zależną choćby od wieku dziecka, sytuacji rodzinnej itp.), jednak ma kilka uniwersalnych etapów. W pierwszym momencie pojawia się zaprzeczenie. Często myślimy „to niemożliwe, to się nie mogło stać” i liczymy na to, że w końcu obudzimy się z tego koszmaru. Gdy w końcu konfrontujemy się z tym faktem, rodzi się w nas gniew i wewnętrzna niezgoda oraz pytanie „czemu akurat mnie to spotkało”.Wielu rodziców doświadcza na tym etapie poczucia winy, traktując stratę dziecka jako karę za własne złe uczynki. Próbując poradzić sobie z tymi uczuciami możemy próbować negocjować z Bogiem lub rzeczywistością – „oddam wszystko, by odwrócić los”, „jeśli tylko oddasz mi dziecko, to będę zupełnie innym człowiekiem”.Jest to magiczne myślenie, które może dawać iluzoryczne poczucie wpływu. W pewnym momencie jednak dociera do nas nieodwracalność i ostateczność straty, a wraz z tym przychodzi etap depresji, któremu towarzyszy smutek, poczucie pustki, zwątpienie i brak energii do życia. Dopiero po przeżyciu żalu i tęsknoty nastąpić może faza akceptacji, w której uznajemy to, co się wydarzyło i jesteśmy gotowi, by powrócić do tych etapów jest o tyle ważna, że po pierwsze daje nadzieję na to, iż – pomimo ogromnego bólu teraz – w końcu będzie lepiej, a po drugie może stanowić pewien drogowskaz. Jeśli rozpacz i poczucie beznadziei wydają się bezbrzeżne i trwają od dłuższego czasu – prawdopodobnie zatrzymaliśmy się na którymś etapie i może warto poszukać sposobów na to, by przejść nie da się uczynić tego czasu łatwym, ale można postarać się, by był mniej trudny i by nie trwał dłużej, niż to konieczne i zdrowe. Pamiętajmy też, że domknięcie procesu żałoby nie oznacza, że zapomniało się o dziecku, ale że pomimo tej straty można żyć dalej, a nawet znajdować w tym życiu sens i czerpać z niego radość, mając ukochaną pociechę w w rodzinie są inne dzieci – bardzo istotne jest, by obdarzyć je szczególną troską i uwagą. Pamiętajmy, że strata brata lub siostry jest dla nich równie dotkliwa jak dla rodziców, a konstruktywne przejście przez proces żałoby może być nawet trudniejsze, ze względu na mniejszą dojrzałość wynikającą z etapu rozwoju. Dodatkowo skupienie na tym, by wesprzeć dziecko w tym doświadczeniu, może pomóc odnaleźć nowy – przynajmniej tymczasowy – cel i przekierować energię na konstruktywne działanie – bo przecież jest dla kogo jednakuważać, by w związku ze stratą jednego dziecka nie obciążyć tego, które żyje, nadmiernymi oczekiwaniami (np. by „żyło za dwoje”, lub realizowało pasje brata lub siostry). Choć może ono chętnie wejść w tę rolę (by na swój sposób wyrazić pamięć, a przede wszystkim uszczęśliwić rodziców), ostatecznie zastąpienie kogoś innego będzie dla niego niewykonalną misją, która uczyni je stracie dziecka (zwłaszcza bardzo małego lub jeszcze nienarodzonego) może też pojawić się pokusa, by postarać się o kolejne, które zapełni pustkę w sercu. Nie zawsze jest to zły pomysł, ale w takiej sytuacji trzeba szczególnie uważać, by nie obsadzić nowego potomka w roli zmarłego dziecka i nie przenieść na niego nieadekwatnych wyobrażeń, bo z pewnością utrudni to jego harmonijny rodzice mogą dążyć do takiej „zamiany” w sposób nieświadomy (bo to po prostu łatwiejsze, a dziecko jako istota jeszcze nieukształtowana jest podatne na wpływ), może lepiej będzie kupić nowe rzeczy (ubranka, zabawki). Ważne też, by od początku zwracać uwagę na indywidualność dziecka, a nawet celowo ją natomiast zmarło jedyne dziecko – ogromnie ważne jest, by rodzice wspierali siebie nawzajem we wspólnym przeżywaniu tego trudnego doświadczenia. Świadomość, że druga osoba towarzyszy nam w tym bólu i współdzieli go (choć przeżywa na swój sposób) może być bardzo warto też otworzyć się na wsparcie z zewnątrz – od najbliższych. Izolacja nie ułatwia przejścia przez ten proces, a może spowodować jeszcze większe pogrążenie w żalu, z którego z czasem coraz trudniej będzie powrócić do sytuacja utraty dziecka dotyczy kogoś z twoich bliskich – postaraj się okazać zrozumienie i cierpliwość. Zapewnij o swoim wsparciu, ale pozwól też rodzicom na przeżycie tego na swój własny sposób i we własnym tempie. Bądź w razie potrzeby „pod ręką”, zachowując bezpieczny niektórych sytuacjach warto rozważyć skorzystanie z profesjonalnej pomocy – zwłaszcza jeżeli jedno z rodziców przeżywa żałobę szczególnie intensywnie i nie ma możliwości uzyskania wsparcia i zrozumienia w swoim środowisku (rodzinie, znajomych).Życie po tak dotkliwej stracie jest trudne, ale na pewno możliwe, a nawet w końcu ponownie szczęśliwe. Śmierć ukochanego człowieka jest zawsze bolesnym doświadczeniem, pełnym żalu, cierpienia, krzywdy, łez, buntu i rozpaczy. Bez względu na to, kogo się straciło - czy matkę, ojca, przyjaciela, brata, męża, córkę, czy żonę, niezależnie od okoliczności zgonu - strata uderza w samo serce. Śmierć bliskiej osoby W jaki sposób uporać się z niewiarygodnym cierpieniem? Jak zaakceptować uczucia opuszczenia i straty? Jak w sposób świadomy przebyć proces żalu i zdrowienia? Przez jakie etapy żałoby przechodzi osierocony człowiek? spis treści 1. Żałoba Etapy żałoby 2. Jak sobie pomóc w sytuacji śmierci kogoś bliskiego? Czy psychoterapia pomaga w okresie żałoby? rozwiń 1. Żałoba Każdy w indywidualny sposób przechodzi przez okres „godzenia się” z wieczną rozłąką z ukochaną osobą. Ból po stracie zawsze towarzyszy śmierci człowieka bliskiego naszemu sercu. Wszechogarniający smutek jest czasem nie do zniesienia. Nie pomagają rozmowy z przyjaciółmi, samotność, łzy, codzienne wizyty na cmentarzu. Bez względu na okoliczności śmierci (wypadek, choroba, starość), chęć zaprzeczenia przemijania jest kusząca. Zobacz film: "Gdy ukochana osoba odejdzie" Oprócz doświadczenia smutku, żalu, lęku, gniewu i samotności, często pojawia się poczucie winy, depresja, a nawet myśli samobójcze. Po co dalej żyć, skoro zostałem sam? Żałobnik intensywnie poszukuje sensu śmierci zmarłego. Pogrzeb jako to fizyczne pożegnanie się z nieboszczykiem na ziemskim padole, ale również proces żałoby, to sytuacje skrajnie stresogenne, podczas których człowiek uruchamia szereg mechanizmów obronnych. Etapy żałoby są przechodzone przez ludzi, którzy przeżyli stratę bliskiej osoby, w sposób bardzo płynny, przenikający się. Nie muszą następować po sobie i nie wszyscy ludzie w taki sam sposób przechodzą przez wszystkie etapy żałoby. Po stracie przeżywa się najczęściej: I – szok i otępienie emocjonalne, II – tęsknotę i rozpacz, III – dezorganizację i rozpacz, IV – reorganizację życia, powracanie do równowagi. Nie wszyscy ludzie przeżywają w pełni wszystkie etapy, wszystko zależy od konstrukcji psychicznej i wsparcia otoczenia. Najczęściej osoby cierpiące po stracie kogoś bliskiego zaprzeczają śmierci, oddalają jej realność, uciekają od kontaktów z ludźmi, izolują się, wycofują się do własnego wnętrza, by w samotności przeżywać swoje „piekło”. Niektórzy identyfikują się ze zmarłym, np. poprzez przyjęcie jego sposobów ubierania się, zachowania, mówienia czy gestykulacji. Idealizują zmarłego, wracają do miejsc, w których przeżyli z nim wspólne chwile. Inni przeciwnie – pragną odseparować się od wszystkiego (przyjaciół, mieszkania, pamiątek), co jest źródłem wspomnień i unaocznia za każdym razem wielkość straty. Etapy żałoby Mimo iż czasy współczesne określa się jako „cywilizację śmierci”, w której pełno przemocy, rozlewu krwi, aborcji, eutanazji i cierpienia, to przeciętny człowiek nie przywykł do obrazu śmierci. Ludzie mało wiedzą na tematy z dziedziny tanatologii – nauki o śmierci, jej przyczynach czy zjawiskach współtowarzyszących. Człowiek XXI wieku chce uniknąć starości i przemijania, bo boi się końca swego jestestwa. Co zrobić, by mniej bolało serce? Jak rozmawiać o śmierci z dziećmi? Milczeć i unikać tematów o ostateczności? Czy wspominać o zmarłym i narażać żałobników na cierpienie? Jak się zachować? Może lepiej w ogóle zniknąć z ich życia na czas żałoby? Płakać czy tłumić emocje w sobie? W konfrontacji z tragedią śmierci pytań jest mnóstwo. Większość badaczy, terapeutów i psychologów uważa, że można wyróżnić 3 zasadnicze etapy żałoby: faza początkowa (3-4 tygodnie po pogrzebie) – żałobnicy reagują na stratę bliskiej osoby szokiem i niedowierzaniem w realną śmierć. Odczuwają odrętwienie, chłód emocjonalny, pustkę, rozpacz, zakłopotanie. Stan ten zazwyczaj ustępuje po kilku dniach, a jego miejsce zajmuje zgeneralizowany smutek. Niekiedy żałobnik broni się przed świadomością utraty kogoś bliskiego, uciekając w alkohol, narkotyki albo pracę. Mechanizmy obronne często pojawiają się w sytuacjach silnie stresujących, ale czasami zamiast pomóc uporać się z traumą, utrudniają adaptację do nowej rzeczywistości. Zrozpaczony człowiek może szukać ukojenia w wypełnianiu codziennych obowiązków, zajęciu się domem i sprawami zawodowymi, by się zmęczyć, szybko zasnąć, nie pamiętać o śmierci i nic nie czuć. Taka strategia może pomóc na krótką metę, kiedy ból jest najsilniejszy, ale w perspektywie długofalowej negacja utraty ukochanego czy ukochanej w niczym nie pomaga, a jedynie wydłuża proces zdrowienia; faza pośrednia (3-8 miesiąc po śmierci) – okres poszukiwania nowej tożsamości i uczenia się nowych ról, np. osieroconego rodzica, wdowy, wdowca. Żałobnik obsesyjnie powraca do pewnych scen ze zmarłym, wini siebie za niedopatrzenia, szuka zrozumienia śmierci. W tym czasie może pojawić się stadium pseudoorganizacji, związane z próbą odnalezienia się w życiu oraz stadium depresji, związane z poszukiwaniem pamiątek po zmarłym i kształtowaniem negatywnej postawy wobec śmierci i przemijania; faza odzyskiwania równowagi (około roku od śmierci) – wiąże się z pogodzeniem z realną sytuacją braku bliskiej osoby i zajęciem się życiem. Jest to okres reorganizacji życia, akceptacji śmierci i kształtowania się bardziej pozytywnej postawy wobec przemijania. 2. Jak sobie pomóc w sytuacji śmierci kogoś bliskiego? Pierwszą reakcją na wiadomość o śmierci bliskiej osoby zwykle jest negacja zaistniałego status quo, ciągła wiara w to, że ukochana osoba żyje. Pierwszym krokiem procesu żałoby powinna być akceptacja realności śmierci. Nie bez znaczenia jest symbolika noszenia w czasie żałoby ubrań w czarnym kolorze, które są „niemą prośbą” o traktowanie żałobnika z delikatnością i wyrozumiałością, by poprzez mało subtelne pytania nie zadać cierpienia. Żałoba to czas potrzebny na wypłakanie łez, wykrzyczenie bólu, pomilczenie w samotności, powspominanie z przyjaciółmi. Procesu żałoby nie można przyspieszyć. Jedna osoba będzie przeżywała stratę przez rok, druga przez dwa lata, a jeszcze inna nigdy nie pogodzi się z brakiem bliskiej osoby. Trzeba pozwolić sobie na wzruszenie, bunt, gniew, huśtawkę nastrojów, płacz, samotność, ale i wsparcie rodziny czy przyjaciół. Jeśli istnieje potrzeba wygadania się i bycia wysłuchanym, trzeba się zwierzyć bez rad i pouczeń w stylu: „Czas leczy rany”, „Poboli i przestanie”. Takie truizmy wcale nie pomagają żałobnikom, a jedynie irytują. Jeżeli straciłeś bliską osobę i chcesz pomilczeć w samotności, milcz. Jeżeli jesteś świadkiem traumy kogoś w trakcie żałoby, bądź obok. Nie pytaj, nie moralizuj, nie doradzaj, nie pocieszaj, ale towarzysz i wspieraj, głaskaj, przytulaj, ocieraj łzy. Pozwól wykrzyczeć negatywne emocje. Gestami i swoją obecnością zapewnij o miłości, szacunku, zrozumieniu i zjednoczeniu w żalu. Gdy jednak okres żałoby się przedłuża, warto udać się po pomoc do psychologa, by uniknąć pseudoakceptacji śmierci, życia z udawanym uśmiechem i pękniętym sercem w środku. Czy psychoterapia pomaga w okresie żałoby? Warto poprosić o wsparcie specjalistę lub psychoterapeutę, by powrócić do pierwotnego bólu i go przepracować, szczególnie w sytuacjach, gdy śmierć była nagła, niespodziewana, np. w wyniku tragicznego wypadku albo gdy żałobnik nie zdążył pogodzić się czy przebaczyć zmarłemu. By móc wrócić do równowagi życiowej, nie można odrzucać bólu straty. Tęsknota za bliskim to naturalna reakcja. Wiąże się ona również z żalem utraty dawnego stylu życia, np. wspólnego śniadania, nocnych rozmów, wspólnych wakacji czy chociażby czytania książki we dwoje. Brakuje prostych, prozaicznych sytuacji, banalnych gestów, uśmiechu czy głosu bliskiej osoby. Po okresie głębokiego smutku przychodzi stopniowo czas na powrót do zdrowia i odnowy. Trzeba przeorganizować swoje życie na nowo i zacząć otwierać się na innych. Odnajdywanie blasków życia nie oznacza niepamięci o zmarłym i nie powinno być źródłem wyrzutów sumienia. Bezustanne pielęgnowanie w sobie cierpienia nie jest konstruktywnym sposobem radzenia sobie z tragedią i nie świadczy wcale o dozgonnej miłości wobec zmarłego. Co by nie napisać o śmierci, każdy przeżywa ją na swój indywidualny sposób, ale jeśli nie potrafi uporać się z traumą sam, trzeba poprosić o pomoc i chcieć z niej skorzystać. Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-10-13 02:12:21 Ostatnio edytowany przez yvette (2010-10-13 07:57:17) mika27 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-13 Posty: 2 Temat: Jak żyć po śmierci rodziców?jak dalej zyc po smierci rodzicow? znalazlam wiele stron ...o tym jak radzic sobie po stracie dziecka , ale czemu nikt nie patrzy na dzieci ktore stracily rodzicow ? niby dorosli ale nadal jestesmy "dziecmi" nie radze sobie ze smiercia ktora obfite zebrala zniwo w moim sercu zabrala mi rodzicow przed 5 laty...praktycznie 1 po 2 . co z tego ze niby jestem dorosla? co z tego ze ktos mi mowi ze musze byc dzielna ? a moze ja wcale tego nie che ? nie umiem sobie z tym poradzic ... tak bardzo tesknie ...tyle bym dala zeby zobaczyc ich chocby 1 raz!!! jeszcze raz przytulic ...dotknac dloni...uslyszec glos...ktory coraz mniej pamietam .... ukoic bol...zal do samej siebie za tyle rzeczy przeprosic tyle rozmow dokonczyc ...tyle krzywd naprawic .....jestem sama...tak okropnie sama ...nieznosnie samotna .... czemu moje zycie jest uslane samymi cierniami? czy dla mnie zabraklo roz? czym sobie na to zasluzylam ? 2 Odpowiedź przez iziaaaaak 2010-10-13 09:47:31 iziaaaaak 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: fizjoterapeutka Zarejestrowany: 2009-05-01 Posty: 9,743 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? mika.. bardzo Ci współczuje.. nie spotkało mnie to co Ciebie, dlatego pewnie zadne słowa nie są w stanie zaciszyć Twojego bolu. Pamiętaj tylko, że te wszystkie cierpienia są pewnym błogosławieństwem, a ten Na Górze doświadcza tak okropnie tylko tych ludzi którzy są w stanie to przetrwać, są silni.. Poza tym dał Ci KOGOŚ dla kogo musisz żyć Nie trać wiary w marzenia, tylko dąż do ich spełnienia !!! 3 Odpowiedź przez margolcia 2010-10-14 12:56:58 margolcia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: groomer Zarejestrowany: 2009-12-11 Posty: 564 Wiek: już z górki Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Bardzo Ci wspólczuję i rozumiem Twój ból. Staciłam Mamę mając 43 lata i szczerze mówiąc do dzisiaj nie mogę się z tego tęsknię za Nią coraz bardziej. Jeszcze tyle rzeczy chciałabym Jej powiedzieć...Trzymaj się Tam dom Twój, gdzie kot Twój. Wiek średni poznajemy po tym, że szeroki umysł i wąska talia zamieniają się miejscami... 4 Odpowiedź przez Kobietka48 2010-10-14 13:17:24 Kobietka48 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-20 Posty: 483 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? 5 Odpowiedź przez Marecky 2010-10-14 13:45:13 Marecky Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-02 Posty: 1,220 Wiek: 20 na jedną nóżkę :) Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Mika27 współczuje i rozumiem doskonale...moja mama zmarła gdy miałem 15lat,jeszcze kilka godzin przed śmiercią byłem w szpitalu,chciała mi coś powiedzieć...nie mogłem Jej zrozumieć...była taka długo o tym myślałem, co chciała powiedzieć tamtego dnia są tak wyrażne jakby to było wczoraj....a pewnie chciała powiedzieć,że nas bardzo kocha...Trzymaj sie dziewczyno,jeszcze zaświeci dla Ciebie słońce,zobaczysz!!! Ile możesz dać??? Możesz dać tylko to, czym sam jesteś. 6 Odpowiedź przez ninia82 2010-10-14 14:05:37 ninia82 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-17 Posty: 3 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Mika27-Rozumiem Cie bardzo dobrze i wiem co tato zginal w wypadku jak mialam 17 lat!To juz 10 lat temu a ja do tej pory z tym sie nie ze jest obojetne ile mamy lat gdy cos tak okropnego nas spotyka, bo czy mamy 20 o 30 o 40 -nigdy nie jestesmy na to przygotowani i bol jest gdy tracimy bliskie nam osoby uczymy sie nowych rzeczy i nowych zachowan w zyciu i bardziej umiemy docenic i kochac osoby ktore jeszcze nam zostaly...Ja nigdy nie powiedzialam mojemu tacie ze go kocham i ciezko z tym zyc,ale za to teraz umiem mowic te slowa osobom na ktorych mi zalezy,(mojej mamie i rodzenstwu ciagle to`powtarzam..)Wiem ze moze to dziecinne ale ja czasami "rozmawiam" z tata-opowiadam mu cos lub prosze go o pomoc w czyms-moze to glupie ale mam wrazenie ze on mnie jestem przekonana ze te osoby ktore odeszly czuwaja nad ze nigdy nie bedziemy w stanie pogodzic sie ze smiercia-trzeba nauczyc sie z tym nie martw sie mika i nie smuc napewno czekaj Cie wspaniale chwile w zyciu !!Trzymaj sie cieplo. 7 Odpowiedź przez margolcia 2010-10-14 16:33:29 Ostatnio edytowany przez margolcia (2010-10-14 16:33:52) margolcia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: groomer Zarejestrowany: 2009-12-11 Posty: 564 Wiek: już z górki Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? ninia82, mam to samo. Każdego wieczoru rozmawiam z Mamą, opowiadam co się zdarzyło, pytam o radę. Wierzę, że gdzieś tam z góry patrzy na mnie i w jakiś sposób mnie chroni. Tam dom Twój, gdzie kot Twój. Wiek średni poznajemy po tym, że szeroki umysł i wąska talia zamieniają się miejscami... 8 Odpowiedź przez Clover 2010-10-14 19:36:07 Clover Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-14 Posty: 77 Wiek: 17 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Przykro mi bardzo z powodu śmierci Twoich że nie możesz się pozbierać, nic dziwnego widocznie Twoi rodzice byli wspaniali, ale czasami tak się w życiu układa, że Bóg zabiera kogoś z tego świata, a my chcąc czy nie... musimy się z tym słowa są dla Ciebie pewnie tylko słowami, no bo... co my możemy wiedzieć co się czuje po śmierci rodziców...nie wiemy tego, ale wiemy jedno, że Twoi rodzice patrzą na Ciebie z góry i na pewno nie chcieli by, żebyś się smuciła, chcieli by widzieć na Twej twarzy uśmiech. Czy można przestać kochać niebo tylko dlatego, że czasem jest burza? 9 Odpowiedź przez xXxJulkaxXx 2011-01-31 12:43:53 xXxJulkaxXx Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-31 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Hej... Jestem w takiej samej sytuacji w sylwestra straciłam ojca...Nigdy nie myślałam że coś takiego może mnie spotkać ...Zawsze z tata miałam najlepszy kontakt może dlatego że większość czasu właśnie z nim spędzałam...Mam 17 lat nie długo będę wchodzić w dorosłe życie. nie wiem czy dam sobie rade przecież większość wydarzeń planowałam z nim....;( tak samo jak moja 18-stkę....do końca życia będę pamiętać te dni....po tym jak wylądował w szpitalu nie spałam kilka nocy do momentu tego telefonu ze szpitala o ...okazało się że miał krwiaka i on mu pękł lekarze mówili że nie było najmniejszych szans...:( od tamtego momentu trzymam cała rozpacz w sobie bo boje się że nikt może mnie nie zrozumieć...:( uciekam w prace w domu ponieważ teraz muszę opiekować się moim rodzeństwem ze względu że mama musi pracować w szybkim czasie musiałam dorosnąć:( ale co będzie dalej boje sie pomyślec tak bardzo mi go brakuje..... 10 Odpowiedź przez Bullinka 2011-01-31 14:28:25 Ostatnio edytowany przez Gonia (2011-01-31 14:32:42) Bullinka Redaktor Działu Prawo, Psychologia i Emigracja Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-10 Posty: 1,114 Wiek: 50 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Moj tato zmarl gdy mialam 16 lat. Wtedy omal nie stracilam tez zmarla ponad 4 lata temu a ja nadal nieraz mowie do niej-nieraz w myslach a nieraz glosno, prosze o rade i pomoc jakby byla gdzies mam dwoje dzieci ( 21 i 10 lat ), ale zdarza mi sie czuc tak bezradnie samotna. Nie mam zadnej rodziny poza bratem i naprawde brakuje mi kogos kto kochal mnie i bezkrytycznie pomagal przechodzic prze rozne sytuacje w zyciu. Radzila a nie mowila co robic. Wyrazala swoje zdanie i kazala wybrac to co uwazam za najlepsze w danej lata mieszkalysmy razem, bo ona potrzebowala juz pomocy, ale do konca byla radosna. W dzien smierci jakos zapragnelam jej towarzystwa i choc mamy zasade nie spozywania pokarmow w sypialniach, wzialam kawe i sniadanie i poszlam do niej. Bardzo sie ucieszyla zapachem kawy...Pozniej wyszlam od niej na 15 minut i gdy wrocilam juz nie zyla. Umarla cichutko z usmiechem na ze minelo juz tyle czasu nadal czesto szukam pociechy i rozmawiam gdzies w myslach z niematerialna istota, za ktora uwazam juz, ze chocby minelo 20 lat to moje mysli nadal beda takie same. Nie boli juz, bo wiem, ze przestala cierpiec, ale zawsze bedzie w moich jakims czasie bol przechodzi, ale pustka zostaje w miejszym lub wiekszym stopniu. I w moim przypadku nic tego nie zmieni. Sadzilam, ze po paru latach calkiem przejdzie, ale to nieprawda. Nawet teraz gdy o tym pisze to lzy zbieraja mi sie w I'm so lonely, broken angel... Polamano mi skrzydla i odebrano z klawiatury polskie znaki diakrytyczne... 11 Odpowiedź przez Doris2727 2011-01-31 17:34:28 Doris2727 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: finanse Zarejestrowany: 2010-11-29 Posty: 2,898 Wiek: 37 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Strata rodziców to wielka tragedia..moja mam zmarła gdy miałam 20 lat...zostałam sama...ostatnia ..najmłodsza..tata długo chorował zmarł... 4 lata temu przed wigilia... "Tak niedoskonała, że aż idealna..'' cała Ja 12 Odpowiedź przez xpathx 2011-07-18 10:32:08 xpathx Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-06-03 Posty: 172 Wiek: 30+ Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? własnie to przeżywam. świadomie i bardzo aktywnie uczestniczyłam w krótkiej (1 miesiac) i przegranej walce mojej mamy z rakiem. jest to bardzo świeza sprawa, mamy nie ma z nami trochę ponad tydzień ... i z każdą chwilą boli to coraz była wyjątkowo aktywną osobą, pełną marzen i nadziei. tak dużo miała planów do zrealizowania. tyle spraw na nią czekało. do końca wierzyła, ze będzie dobrze ... czuję się oszukana, skrzywdzona ... powracają obrazy jej bolu, rozpaczy, bezradności i śmierci ... jednoczesnie jestem zła, że tak brutalnie odebrano jej mozliwość życia w tak młodym wieku (51), że nie miała nigdy szans na odpoczynek, normalne życie. że dopiero teraz zaczynało się między nami dobrze ukladać, że nigdy nie zobaczy mojej ewentualnej rodziny ... to jest tak bardzo niesprawiedliwe Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz 13 Odpowiedź przez niedoceniona 2011-07-18 10:59:13 niedoceniona Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-07-11 Posty: 249 Wiek: 20 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Czytalam to i poplakalam sie... czuje doslownie to samo co ty. Rowniez nie mam rodzicow, stracilam tate gdy mialam 15 lat a mame gdy mialam 16. Jedno za drugim, nie zdazylam sie nimi nacieszyc,nie zdazylam im powiedziec jak bardzo ich kocham, tak bardzo bym chciala zeby znow byli przy mnie, tak bardzo ich potrzebuje. Strasznie zazdrosze rowiesnikom jak opowiadaja o swoich wspanialych rodzicach ale ja tez mam byc z czego dumna bo rowniez byli ta sytuacje musialam wyjechal za granice by zaczac radzic sobie sam i na nowo, jest mi bardzo z tym ciezko bo nikt mnie nie rozumie, nikt nie wie jak ciezkie jest dla mnie zycie w samotnosci, nie mam nikogo tak naprawde nwet prawdziwych przyjaciol. 14 Odpowiedź przez Aneta591 2011-10-20 17:56:13 Aneta591 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-18 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Strata rodziców, to coś, czego nie można sobie wyobrazić. Nie zrozumie nas nikt, kogo wcześniej podobna sytuacja nie dotknęła. Dlatego cieszę się, że takie forum powstało. Sama straciłam matkę w wieku 17 lat, a po 5 latach, kilka miesięcy temu, ojca, jestem jedynaczką. Każdy ma swoje "coś"- problemy, trudności, niepokoje. To nasze "coś" może jednak sprawić, że będziemy silniejsi (?Ból to cena, którą płacisz za siłę?), a tęskota za rodzicami będzie motorem do walki o swoje życie, które od nich samych dostaliśmy. Bo nie po to je dostaliśmy, by je zmarnować. Życzę Wam i sobie NADZIEI i RADOŚCI. 15 Odpowiedź przez KAROLCIA855 2011-11-02 22:35:49 KAROLCIA855 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-02 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Straciłam moją kochana Mamcie i kochanego Tatę?!Oboje przegrali walkę z ciężką chorobą(nowotworową). Mama umarła tata strasznie, serce mi tak strasznie krwawi; bo najgorsze dla dziecka stracić była wspaniałą kobietą, silną, wychowała nas sama; zawdzięczam jej też był dobrym człowiekiem, bardzo dbał o swojego wnuka, mojego synka, bardzo go bym dala żeby zobaczyć ich choćby 1 raz!!! jeszcze raz przytulic ...dotknąć dłoni...usłyszeć głos...który coraz mniej pamiętam .... ukoić ból...zal do samej siebie za tyle rzeczy przeprosić tyle rozmów dokończyć ...tyle krzywd naprawić .....jestem sama...tak okropnie sama ...nieznośnie samotna .... czemu moje życie jest usłane samymi cierniami? Tak strasznie Tęsknie; Mamusiu Tatusiu Kocham Was całym serduszkiem 16 Odpowiedź przez :-( 2011-12-20 16:07:25 :-( Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-20 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?nawet nie wiecie jak Was Tata zmarł nagle na zator płuc 8i1/2miesiąca temu,ja byłam w 8smym miesiącu ciąży .Tak po prostu był a tu nagle w piątek do szpitala bolał go brzuch,podejrzewali że to od trzustki,byliśmy u niego w sobotę ja z mamą i bratem nic nie wskazywało że skończy się to taką tragedią,porozmawialiśmy sobie i jak wychodziliśmy to nawet się z Nim nie pożegnałam!!!!!a w nocy o telefon Tata nie jest jakiś koszmar nie pogodzę się z tym nigdy,jak Bóg mógł mi(nam) coś takiego zrobić,on miał dopiero 58lat był duży i silny,czekał na wnuka i kochałam go najmocniej na to wszystko tak z minuty na minute i mnie już nie cieszy choć mam zdrową dwójkę dzieci i wspaniałego męża,nie mogę sobie z tym poradzić,każdego dnia mi go tak brakuję ,nie ma godziny żebym o nim nie myślała,tak za Nim tęsknie że wszystko boli,już chciała bym z nim być i nie czuć teraz jeszcze te okropne święta,chyba nie dam rady....Tu na forum jest jakoś łatwiej o tym wszystkim napisać bo tak nie mam z kim o tym porozmawiać,mamy brata i męża nie chcę więcej jeszcze ranić swoim wiem jak żyć bez Taty:-( 17 Odpowiedź przez Roskalinda 2011-12-20 17:12:42 Roskalinda 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-05-11 Posty: 1,438 Wiek: 26 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Strata rodziców jest zawsze bolesna, ja swoich nawet dobrze nie poznałam. Mama zmarła gdy ja byłam bardzo mała, nie wiem ile dokładnie miałam lat na pewno mniej niż 3. A tata zmarł jak miałam 6,5 roku. Boli w każde święta, w każdy dzień gdy rodzice są potrzebni. Najbardziej boli, że mój synek nie pozna ich, szczególnie swojego dziadka, który na pewno by go bardzo pokochał. Mimo, że minęło już prawie 20 lat od czasu jak ich nie ma to ciągle mnie to boli a niedługo święta, które cieszą tylko dlatego że synek je bardzo przeżywa. Każdej z Was, która straciła rodziców śle mocny uścisk. "To, co za nami, i to, co przed nami, ma niewielkie znaczenie w porównaniu z tym, co jest w nas." serca unicestwia złe wspomnienia, wyolbrzymiając dobre i dzięki temu mechanizmowi udaje nam się znosić ciężar przeszłości." 18 Odpowiedź przez Guarana16182537 2011-12-28 17:53:56 Guarana16182537 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-20 Posty: 84 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Trudno zyc bez ukochanych rodzicow ale ty mialas ich i masz piekne wspomnienia-a ja jak wielu innych ludzi nie mialam ich nigdy bo taty nie znam a z mama nie mam zadnych wiezi i sie jej boje od wiesz ze moim najwiekszym marzeniem bylo i jest miec dom a w nim rodzicow ktorzy kochaja mnie bezinteresownie..ale ono sie nigdy nie spelni..dlatego jesli bedzie ci szczegolnie ciezko to pomysl sobie o takich ludziach jak ja i tez musze jeszcze jedno-wytlumacz sobie ze twoi ukochani rodzice nie chcieliby abys tak cierpiala tylko zebys zyla pelnia zycia. 19 Odpowiedź przez Aneta23 2011-12-28 20:45:33 Aneta23 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-06 Posty: 11 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Ja Stracilam kochanego Tate ... nie chorowal zmarl nagle. Przez ta tragedie choruje na depresje i ciezko mi zyc 20 Odpowiedź przez Guarana16182537 2011-12-28 23:45:43 Guarana16182537 Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-20 Posty: 84 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Anetko nie poddawaj sie,wspulczuje ci tez choruje na depresje z ciezkiego dziecinstwa i dlatego tutaj pisze bo mysle ze pomaganie ludziom lagodzi wlasne ze tu napisalas bo wyzalenie sie choc troche koi bol,przytulam cie mocno. 21 Odpowiedź przez Roskalinda 2011-12-29 16:26:47 Roskalinda 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-05-11 Posty: 1,438 Wiek: 26 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Aneta bardzo mocno Cię ściskam, wiem jaki ból czujesz i nie ma słów, które go ukoją, ale wiedz, że jestem z Tobą. "To, co za nami, i to, co przed nami, ma niewielkie znaczenie w porównaniu z tym, co jest w nas." serca unicestwia złe wspomnienia, wyolbrzymiając dobre i dzięki temu mechanizmowi udaje nam się znosić ciężar przeszłości." 22 Odpowiedź przez GRASZKA2410 2011-12-30 23:12:33 GRASZKA2410 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-30 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Moja mamusia zmarła Wigilię Bożego Narodzenia spędziłam płacząc łamiąc się opłatkiem z tatusiem. Były to najsmutniejsze święta. Nie mogę nadal się pogodzić ze śmiercią przez zaniedbanie lekarza. 23 Odpowiedź przez nieobecna 2012-01-21 19:56:45 nieobecna Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-21 Posty: 7 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?witajcie,dolacze sie do watku, bo mam problemy z kontaktem z wlasnym ojcem po smierci mamy. Jakis czas temu (4lata) zmarla na raka i wtedy te problemy nasilily sie. Moja starsza siostra zajela sie swoja rodzina, ja wrocilam do zycia codziennego (studia) i ciagle nie daje sobie rady. Moj ojciec znalazl sobie jakas kobiete i teraz ona jest najwazniejsza. Wogole nie liczy sie z moim zdaniem, tylko ciagle do niej wydzwania i ja odwiedza a do mnie moze sie nieoddzywac nawet kilka dni lub tygodni (jak jestem na studiach). Jest mi obcy i nie wiem co robic, bo nie akceptuje jego nowego zwiazku. Nie podoba mi sie, ze bardziej zalezy mu na poglebianiu relacji z ta kobieta (mna sie nawet nie zainteresiwal po smierci mamy, czy i jak sobie daje rade) niz na naprawienieu kontaktow z wlasna corka. Czy zachowuje sie jak egoistka? (kiedys mi tak powiedzial, ze chce mu ustawic zycie i on nie widzi innego wyjscia jak tylko, zebym zaakceptowala ta kobiete).Pomozcie, bo mam metlik w glowie...PS. To nie prawda, ze czas leczy rany. On je zalecza, ale przy kazdym dotknieciu z uplywem czasu bola coraz bardziej. Zwlaszcza, gdy mysli sie co by bylo gdyby dana osoba zyla...Ja stracilam mame, przed 25 rokiem zycia - nie doczekala mojego slubu, dziecka..niczego przy czym corka potrzebuje matki...ojciec obiecal, ze sie nami (z siostra) zjamie, ale slowa nie dotrzymal poza pomoca materialna. Ona ma juz poukladane zycie, a ja ciagle nie moga dac sobie rady. Boje sie isc do psychologa, bo wiele razy slyszalam, ze pozniej bez nich jest ciezko w sprawie ojca, bo to na razie moj problem wiodacy...tak mysle. 24 Odpowiedź przez nieobecna 2012-01-21 19:59:19 nieobecna Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-21 Posty: 7 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? GRASZKA2410 napisał/a:Moja mamusia zmarła Wigilię Bożego Narodzenia spędziłam płacząc łamiąc się opłatkiem z tatusiem. Były to najsmutniejsze święta. Nie mogę nadal się pogodzić ze śmiercią przez zaniedbanie tez przez zaniedbanie. wiem co czujesz...i jestem bezsilna. Chociaz masz tatusia, bo ja z moim nie mam zadnego jezyka. 25 Odpowiedź przez Wielokropek 2012-01-21 20:10:10 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2012-01-21 20:11:43) Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,016 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Masz, jeżeli dobrze liczę, 29 lat. Jesteś osobą dorosłą. Byłaś też dorosłą, gdy zmarła Twoja mama. Nie radzisz sobie z jej odejściem. Masz problem z zaakceptowaniem faktu, że Twój ojciec układa sobie osobiste życie. Twój ojciec pomaga Ci rodzinę, masz męża i takiej sytuacji, zamiast pójść po wsparcie do profesjonalisty (psychologa), żądasz, by Twój ojciec zrezygnował z życia osobistego i... zajął się ma on to zrobić? Masz 29 lat, a on prawo do układania sobie życia wg własnych upodobań. Ty nie masz żadnego prawa do swoich niedojrzałych o uzależnianiu się od pomocy psychologa. Owszem, czasem zdarzają się takie sytuacje, że klient nie chce stanąć na własnych nogach. Że usiłuje owinąć się wokół psychologa jak bluszcz. Psycholog, gdy tylko zauważy sygnały świadczące o próbach uzależnienia się, zareaguje. Podpowiadam Ci Twój najważniejszy problem: nie chcesz wziąć odpowiedzialności za własne życie, chcesz być cały czas "córeczką", chcesz owinąć sie wokół ojca, to Ty chcesz się uzależnić od innych. To powinno być podstawowym tematem podczas Twej terapii. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 26 Odpowiedź przez nieobecna 2012-01-21 20:50:10 nieobecna Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-21 Posty: 7 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Wielokropek napisał/a:Masz, jeżeli dobrze liczę, 29 lat. Jesteś osobą dorosłą. Byłaś też dorosłą, gdy zmarła Twoja mama. Nie radzisz sobie z jej odejściem. Masz problem z zaakceptowaniem faktu, że Twój ojciec układa sobie osobiste życie. Twój ojciec pomaga Ci rodzinę, masz męża i takiej sytuacji, zamiast pójść po wsparcie do profesjonalisty (psychologa), żądasz, by Twój ojciec zrezygnował z życia osobistego i... zajął się ma on to zrobić? Masz 29 lat, a on prawo do układania sobie życia wg własnych upodobań. Ty nie masz żadnego prawa do swoich niedojrzałych o uzależnianiu się od pomocy psychologa. Owszem, czasem zdarzają się takie sytuacje, że klient nie chce stanąć na własnych nogach. Że usiłuje owinąć się wokół psychologa jak bluszcz. Psycholog, gdy tylko zauważy sygnały świadczące o próbach uzależnienia się, zareaguje. Podpowiadam Ci Twój najważniejszy problem: nie chcesz wziąć odpowiedzialności za własne życie, chcesz być cały czas "córeczką", chcesz owinąć sie wokół ojca, to Ty chcesz się uzależnić od innych. To powinno być podstawowym tematem podczas Twej za odpowiedz. Nie mam dziecka, ale mam meza i 26 lat. Nieistotne. Chyba nie masz racji co do odpowiedzialnosci. Sama zajmuje sie wszystkim na co dzien, oboje z mezem pracujemy i odkladamy na wlasne lokum. Jestesmy samodzielni a wsparcie materialne ze storny ojca wynika z tego, ze mojej siostrze pomaga i aby nie bylo niesprawiedliwie to nam tez. Potrzebujemy jednak czasem rady czy po prostu wsparcia ze strony rodziny, jak kazde mlode malzenstwo, gdy zaczyna tworzyc swoj dom. Przed smiercia mamy wszyscy zyclismy bardzo blisko - kazdy kazdemu pomagal, o wszystkim gadlismy, radzilismy a teraz moj tata nawet o podstawowych rzeczach nie rozmawia ze nami. Jezeli ma do wyboru weekend z ta kobieta a weekend z nami to wybiera tym nawet osoba dorosla jak straci rodzica to bardzo to przezywa - kobiety sa silnie emocjonalnie zwiazane z matkami, zwlaszcza dopoki nie zalaza wlasnych rodzin (ale wtedy tez).Absolutnie nie chce byc coreczka tatusia, ale milo jest kiedy ojciec interesuje sie co sie u dzieci dzieje (mojej siostry tesc ciagle do nich dzwoni z zagranicy, by dowiedziec sie czy wszystko u nich ok i jak leci).Mysle, ze gdybym dostala wlasciwe wsparcie ze strony rodziny (w tej chwili zostal mi tylko ojciec i siostra) to nie mialabym zalu o to co sie teraz dzieje i umialabym sie z nim dogadac. Moze rzeczywiscie pomoc psychologa jest mi potrzebna, aby zdystansowac sie do ojca i zajac wylacznie moim zyciem. Tylko, ze przykro jest tak nagle zdystansowac wiezi i trudno oswoic sie z faktem, ze zycie po smierci czlonka rodziny tak bardzo zmienia zycie innych...dziekuje za opinie. 27 Odpowiedź przez Picea 2012-01-21 23:29:03 Picea Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-08 Posty: 618 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? Wielokropek napisał/a:Masz, jeżeli dobrze liczę, 29 lat. Jesteś osobą dorosłą. Byłaś też dorosłą, gdy zmarła Twoja mama. Nie radzisz sobie z jej odejściem. Masz problem z zaakceptowaniem faktu, że Twój ojciec układa sobie osobiste życie. Twój ojciec pomaga Ci rodzinę, masz męża i takiej sytuacji, zamiast pójść po wsparcie do profesjonalisty (psychologa), żądasz, by Twój ojciec zrezygnował z życia osobistego i... zajął się ma on to zrobić? Masz 29 lat, a on prawo do układania sobie życia wg własnych upodobań. Ty nie masz żadnego prawa do swoich niedojrzałych o uzależnianiu się od pomocy psychologa. Owszem, czasem zdarzają się takie sytuacje, że klient nie chce stanąć na własnych nogach. Że usiłuje owinąć się wokół psychologa jak bluszcz. Psycholog, gdy tylko zauważy sygnały świadczące o próbach uzależnienia się, zareaguje. Podpowiadam Ci Twój najważniejszy problem: nie chcesz wziąć odpowiedzialności za własne życie, chcesz być cały czas "córeczką", chcesz owinąć sie wokół ojca, to Ty chcesz się uzależnić od innych. To powinno być podstawowym tematem podczas Twej wczytałaś się w posty "nieobecnej" to raz. Dwa, że każdy inaczej przeżywa czyjeś odejście. Czasami jest lepiej się powstrzymać od śmiałych sądów, żeby nie zranić osoby, która i tak ma problemy natury emocjonalnej. Śmierć mamy sprawiła, że NIEOBECNA straciła kontakt emocjonalny z obojgiem i to ją boli. Używasz mocnych słów, np "żądasz by twój ojciec zrezygnował...." na podstawie których słów wyciągnęłaś ten wniosek? Uważasz że miłość rodzicielska kończy się wraz ze skończeniem przez dziecko 18lat? I co? koniec kropka nie odzywam się do dzieci?Szanuję Twoje prawo do wypowiedzi i tego samego oczkuję 28 Odpowiedź przez Wielokropek 2012-01-22 01:35:50 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,016 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? nieobecna,przepraszam za błąd odnośnie dziecka, mylnie zrozumiałam Twoje słowa: nieobecna napisał/a:(...)nie doczekala mojego slubu, dziecka...(...)Śmierć jest wydarzeniem wiele zmieniającym w postawach wszystkich członków rodziny. Każdy przeżywa takie rozstanie inaczej. Być może powodem braku Twoich kontaktów z ojcem jest właśnie Twa postawa wobec niego i wyboru jego drogi życia. Ale o tym możesz dowiedzieć się tylko on niego, wyjaśniając wiele nieporozumień, które są między do tej pory, przez 4 lata, tak bardzo jeszcze przeżywasz śmierć swojej mamy, to gorąco namawiam Ciebie na podjęcie kontaktu z psychologiem. Być może wystarczy kilka spotkań, być może wspólnie ustalicie słuszność dłuższej picea,zawsze przed napisaniem swego postu czytam wszystko dokładnie. Tak było i tym razem. Nie wycofuję się z żadnego słowa, które napisałam do nieobecnej, oprócz tego sprostowania, które napisałam wyżej. Wiem, z własnego doświadczenia, co znaczy stracić matkę w ważnym dla siebie okresie życia. Wiem, jakie jest to trudne doświadczenie dla wszystkich członków rodziny. Czasem, jak określiłaś, śmiałe sądy pozwalają na oprzytomnienie i podjęcie decyzji, co do których do tej pory osoba była nieprzekonana. Szanuję prawo do wypowiedzi innych osób, ale to nie oznacza, że muszę mieć identyczne poglądy. Zamieszczając swój post na publicznym forum osoba pisząca powinna mieć świadomość i liczyć się z tym, że ktoś z użytkowników będzie miał inne zdanie. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 29 Odpowiedź przez oczko123 2016-12-28 15:34:47 oczko123 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-12-28 Posty: 1 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Nie martw się ja mam 12 lat i jestem zrozpaczony po śmierci mamy i ty musisz uwierzyć w siebie, musisz myśleć mam takie myśli że chyba z tej rozpaczy się zabiję. 30 Odpowiedź przez motylek75 2017-01-07 14:46:03 Ostatnio edytowany przez motylek75 (2017-01-07 15:02:51) motylek75 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-04-07 Posty: 138 Wiek: 101 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? W Wigilę odeszła moja ukochana Mama! świat runął w jednej właśnie kolację wigilijną gdy zadzwonił telefon.....Od tego dnia nic już nie jest tak jak chorowała od miesiąca była w śpiączce,liczyliśmy się z jej odejściem ale mimo wszystko stało się to tak nagle,takiego pięknego dnia ona tak kochała święta cieszyła się że cała rodzina zasiada do jednego wiem jak żyć chciałam jej jeszcze powiedzieć,przytulić ją ona tak bardzo lubiła czułości z mojej ten ból kiedyś minie,nie jestem w stanie nic zrobić powrót do pracy był ciężki i nie daje rady chyba pójde na zwolnienie zmarł już 13 lat temu wtedy to jakoś tak nie bolało,ale teraz ten ból jest nie do wytrzymania. "Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś" 31 Odpowiedź przez interlokutorka 2017-01-07 14:58:32 interlokutorka Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-01-03 Posty: 247 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? motylek75 napisał/a:W Wigilę odeszła moja ukochana Mama! świat runął w jednej właśnie kolację wigilijną gdy zadzwonił telefon.....Od tego dnia nic już nie jest tak jak chorowała od miesiąca była w śpiączce,liczyliśmy się z jej odejście ale mimo wszystko stało się to tak nagle,takiego pięknego dnia ona tak kochała święta cieszyła się że cała rodzina zasiada do jednego wiem jak żyć chciałam jej jeszcze powiedzieć,przytulić ją ona tak bardzo lubiła czułości z mojej ten ból kiedyś minie,nie jestem w stanie nic zrobić powrót do pracy był ciężki i nie daje rady chyba pójde na zwolnienie zmarł już 13 lat temu wtedy to jakoś tak nie bolało,ale teraz ten ból jest nie do Ci współczuję. Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić, szczególnie że mam bardzo bliską relację z Rodzicami. Nie mogę Ci nic poradzić także, bo nie mogę zrobić nic, co chociaż minimalnie Tobie pomoże, jedynie co, to przesyłam pozytywną energię, żeby dała Ci dużo siły i abyś to przetrwała. 32 Odpowiedź przez motylek75 2017-01-07 15:17:59 motylek75 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-04-07 Posty: 138 Wiek: 101 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? interlokutorka napisał/a:motylek75 napisał/a:W Wigilę odeszła moja ukochana Mama! świat runął w jednej właśnie kolację wigilijną gdy zadzwonił telefon.....Od tego dnia nic już nie jest tak jak chorowała od miesiąca była w śpiączce,liczyliśmy się z jej odejście ale mimo wszystko stało się to tak nagle,takiego pięknego dnia ona tak kochała święta cieszyła się że cała rodzina zasiada do jednego wiem jak żyć chciałam jej jeszcze powiedzieć,przytulić ją ona tak bardzo lubiła czułości z mojej ten ból kiedyś minie,nie jestem w stanie nic zrobić powrót do pracy był ciężki i nie daje rady chyba pójde na zwolnienie zmarł już 13 lat temu wtedy to jakoś tak nie bolało,ale teraz ten ból jest nie do Ci współczuję. Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić, szczególnie że mam bardzo bliską relację z Rodzicami. Nie mogę Ci nic poradzić także, bo nie mogę zrobić nic, co chociaż minimalnie Tobie pomoże, jedynie co, to przesyłam pozytywną energię, żeby dała Ci dużo siły i abyś to rada taka od serca-spędzaj z nimi tyle czasu ile możesz odwiedzaj ich bo może się okazać że wczorajszy dzień był ostatni.... 1listopada obcinałam jej paznokcie źle się poczuła wezwałam karetkę-nikt wtedy nie przypuszczał że więcej do domu nie wróci wszystko potoczyło się tak nagle i musiałam 10 listopada wyjechać do pracy w delegacje-21 telefon że mama miała wylew i jest w śpiączce....szybki powrót do domu prawie z drugiego końca Europy,zwolniłam się z pracy bo szef potrzebował kogoś a ja nie mogłam pracować-całe dnie u niej w Nowym Roku wróciłam do pracy ale nie jestem w stanie zmarnuj czasu który ci pozostał z rodzicami bo ja sobie teraz nie mogę wybaczyć że jednak zbyt rzadko do niej przyjeżdżałam codziennie rozmowy telefoniczne nie zastąpią bliskości. "Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś" 33 Odpowiedź przez nika05 2017-01-07 16:58:35 Ostatnio edytowany przez nika05 (2017-01-07 17:14:33) nika05 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-21 Posty: 502 Wiek: 35 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Współczuję, to bardzo smutne. Nie wiem co by było jakby moi umarli. Przerażające. 34 Odpowiedź przez tulka 2017-01-21 19:28:24 tulka Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-29 Posty: 74 Wiek: 32 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Ból po jakimś czasie łagodnieje. Najgorsze są jakieś pierwsze dwa lata. Moja mama nie zyje 8 lat, tata 6. Nie ma dnia, żebym o nich nie myślała, ale ból jest zdecydowanie inny po takim czasie. Strata drugiego rodzica jest czymś kompletnie innym, niż kiedy umiera pierwszy. Wtedy tracimy dom, poczucie bezpieczeństwa, nie jesteśmy już czyimś dzieckiem, umiera też trochę nasza historia. Motylku75 trzymaj się! Współczuję i wiem przez co przechodzisz? Masz swoją rodzinę, przyjaciół i ich wsparcie? To ważne, żeby ktoś był obok Ciebie w takich chwilach. Pozdrawiam 35 Odpowiedź przez Olga-72 2017-01-24 01:21:02 Olga-72 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-10-25 Posty: 28 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców?Czytam i lecą mi łzy. Moja mama zmarła 25 lat temu (miałam 20 lat). Do dziś nie mogę się z tym pogodzić. Na szczęście był przecież tata! To on zastąpił mi i trójce mojego młodszego rodzeństwa matkę i ojca w jednej osobie. Był oparciem, opoką i wyrocznią, znał odpowiedź na każde pytanie, pomagał rozwiązać każdy problem, nauczył się gotować obiady i prać nasze skarpetki. Potem, gdy pojawiły się wnuki, kochał je szaleńczo. Rok temu zmarł nagle. Zator płucny. Od tego momentu wpadłam w jakąś matnię, z której nie ma wyjścia... Strata rodziców boli w każdym wieku... W tym roku skończę 45 lat i znalazłam się w bardzo trudnym momencie życia. Zbyt wiele spraw mnie już przerasta... spadła na mnie czarna seria zdarzeń, z którymi po prostu sobie nie radzę. Brak mi siły. 36 Odpowiedź przez motylek75 2017-01-25 19:47:08 Ostatnio edytowany przez motylek75 (2017-01-25 19:49:02) motylek75 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-04-07 Posty: 138 Wiek: 101 Odp: Jak żyć po śmierci rodziców? tulka napisał/a:Ból po jakimś czasie łagodnieje. Najgorsze są jakieś pierwsze dwa lata. Moja mama nie zyje 8 lat, tata 6. Nie ma dnia, żebym o nich nie myślała, ale ból jest zdecydowanie inny po takim czasie. Strata drugiego rodzica jest czymś kompletnie innym, niż kiedy umiera pierwszy. Wtedy tracimy dom, poczucie bezpieczeństwa, nie jesteśmy już czyimś dzieckiem, umiera też trochę nasza historia. Motylku75 trzymaj się! Współczuję i wiem przez co przechodzisz? Masz swoją rodzinę, przyjaciół i ich wsparcie? To ważne, żeby ktoś był obok Ciebie w takich chwilach. Pozdrawiam Dokładnie tak się czuję,straciłam dom,bezpieczne miejsce gdzie zawsze czekały oczy pełne miłości-mimo że mam już swoje lata i swoją rodzinę to czuję się sierotą,opuszczoną tak nagle-dlaczego nikt nas nie przygotowuje na śmierć rodziców i dlaczego to tak strasznie boli....Pozostały wspomnienia mimo że piękne na teraz bardzo bolesne,pewna historia mojego życia dobiegła końca. "Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś" Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

jak żyć po śmierci dziecka forum